WPHUB. 03.03.2023 07:18, aktualizacja 03.03.2023 08:07. Pani Dorota do Gessler. Bardzo ostre słowa i awantura w programie. 36. Przebieg ostatniego odcinka "Kuchennych rewolucji" nie należał do najspokojniejszych. Momentami mogłoby się wydawać, że Magda Gessler trzaśnie drzwiami i zrezygnuje z przeprowadzania zmian. Kliknij - http://www.youtube.com/subscription_center?add_user=przeambitni/Więcej na http://www.przeAmbitni.plPoziomki, Magda Gessler - 25.10.18 r. Dorota Wellman o gotowaniu Magdy Gessler. Dziennikarka wydała niedawno drugą książkę "Jak zostać zwierzem telewizyjnym?", w której daje porady początkującym dziennikarzom i zdradza zasady pracy w programach na żywo. Wellman kojarzona jest głównie z programu "Dzień Dobry TVN", w którym znajduje się również kącik kulinarny. Śmiechy i żarty z PiS Roman Żurek z Kabaretu Neonówka w skeczu próbował przemówić do rozumu swojemu bratu, który jest zatwardziałym fanatykiem PiS . Afera z wyborami kopertowymi, 2 miliardy na TVP , elektrownia w Turowie, Ostrołęka, CPK, oszustwa… cios za ciosem uderzał w Prawo i Sprawiedliwość, a publiczność nagrodziła go Serwowali gruzińskie dania kompletnie pozbawione smaku. Magda Gessler ruszyła z pomocą! Data utworzenia: 29 września 2022, 22:30. Za nami 5. odcinek "Kuchennych rewolucji". Magda Gessler już po raz 25. wyruszyła w Polskę, aby ratować przed bankructwem zdesperowanych właścicieli i ich restauracje. Tym razem restauratorka odwiedziła Gwiazda "M jak miłość" dopiekła Magdzie Gessler jak mało kto. Powiedziała, że w "Kuchennych rewolucjach" traktuje ludzi jak śmieci! Lewicowy tandem teatralny i telewizyjna celebrytka od kuchni. Magda Gessler doczekała się sztuki na swój temat, i to w wykonaniu uznanych twórców: Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. "M.G." w Teatrze Polskim w Warszawie to więcej niż sceniczny żart o kuchennych rewolucjach. Program „Kuchenne rewolucje” od ponad 10 lat cieszy się ogromną popularnością wśród Polaków. Niektórzy nawet zastanawiają się, czy Magdzie Gessler nie znudziło się już ratowanie restauracji . Jak tu się jednak nudzić, gdy niektóre rewolucje są tak emocjonujące, że sama prowadząca czuje się wyprowadzona z równowagi? Patryk Pniewski jest wielkim fanem Magdy Gessler! Uczestnik "Tańca z Gwiazdami" przyznaje, że z wielką chęcią ogląda "Kuchenne rewolucje", które prowadzi restauratorka i bardzo chciałby ją poznać. Jak wyznał w rozmowie z Party.pl Magda Gessler to kobieta z charakterem i to właśnie w niej ceni: Magda Gessler marzy o wyjeździe z Polski. Magda Gessler jest obywatelką świata. Gwiazda wszystkie swoje lokale prowadzi w Polsce i tutaj też mieszka na stałe, ale gdy tylko pozwala jej na to czas, pakuje walizki i znika z kraju. Podróżuje zarówno w towarzystwie swoich dzieci, jak i u boku ukochanego. 3dvRMBE. W związku z obecną sytuacją na świecie i w Polsce coraz więcej gwiazd decyduje się zabrać głos w sprawie rozprzestrzeniającego się koronawirusa. Do swoich fanów zwróciła się już między innymi Cleo oraz Robert Lewandowski, namawiając internautów do pozostania w swoich domach. Teraz zaapelowała również Magda Gessler. Publikują urocze zdjęcie i nagranie ze swoim psem, zwraca się do fanów: "To nie są żarty". Koronawirus w Polsce – gwiazdy apelują Z każdym dniem rośnie liczba zachorowań na koronawirusa. Covid-19 dotarł już również do Polski. 11 marca rząd podjął decyzję o zamknięciu wszystkich przedszkoli, szkół i uczelni oraz placówek kulturowych. Zarówno do młodzieży, jak i osób starszych apeluje się o pozostanie w domach i unikanie tłumów. Głos w tej sprawie zabierają już nie tylko instytucje państwowe, ale także polskie gwiazdy, licząc na dotarcie do jak największej liczby osób. Swój apel poprzez media społecznościowe wystosował już między innymi Robert Lewandowski, Michał Piróg oraz Cleo. Do swoich fanów postanowiła zwrócić się także Magda Gessler. Na jej Instagramie pojawiło się urocze zdjęcie z psem, opatrzone bardzo ważnym opisem: Kochani, ...skoro macie czas, żeby w związku z odwołaniem lekcji przeglądać Internet, i ...mój profil to posłuchajcie!! Ja też jak byłam młoda miała problem z usiedzeniem w domu… uwierzcie mi.. tym razem TO NIE SA ŻARTY!!! na pewno słyszeliście, że młodzież ma większa odporność na tego PASKUDNEGO wirusa, ale… pamiętajcie... to, że Was wirus oszczędzi lub poradzicie sobie z nim bardzo dobrze nie znaczy, że nie podzielicie się nim z tymi, których KOCHACIE!!! a którzy mają dużo niższą odporność… z BABCIĄ, DZIADKIEM, RODZICAMI, RODZINA...... APELUJE o Waszą rozwagę i przestrzeganie wszelkich zaleceń higienicznych i sanitarnych. Myjcie ręce często i dokładnie… !!! nie zbierajcie się w miejscach publicznych‼️nie powtórzmy scenariusza włoskiego.....Wierzę w Wasz rozsądek i mądrość … oraz to, że te kilka dni „samotności” będzie dobra okazja, aby zatęsknić za swoimi bliskimi. Besos mg. ps. cebule już Wam odpuszczę. Pod postem pojawiło się wiele podziękowań za słowa restauratorki. Jej apel skomentowały także inne polskie gwiazdy, podkreślając jak bardzo ważny jest ich głos skierowanych do fanów w tej sytuacji. Dziękuje za wpis, to jest bardzo ważne , żebyśmy o tym mówili gdzie się da – skomentował Michał Piróg. W swojej internetowej galerii Gessler zamieściła także urocze nagranie ze swoim psem, pokazując „konsekwencje izolacji”. Autor: Aleksandra Biłas Michał Misiorek: Trudno się z tobą umówić. Jesteś tak zapracowana czy nie przepadasz za wywiadami? Lara Gessler: Jedno i drugie. (śmiech) Ostatnio mam bardzo intensywny czas. Dużo pracuję. Cały czas łudzę się, że znajdę wolną chwilę, a mam ich jak na lekarstwo. Czym zajmujesz się na co dzień? Opiekuję się "Słodkim–Słonym" i restauracją "U Fukiera". Jestem tam niemal codziennie i pod nieobecność mamy wszystkim zarządzam. Można powiedzieć, że pełnię funkcję szarej eminencji, ale bardzo mi to odpowiada. Poza tym realizuję kilka swoich projektów. Razem z przyjaciółką Patrycją Pankiewicz od kilku miesięcy prowadzimy bloga Wymaga to od nas systematyczności, zaangażowania i czasu. Obie mamy inne zawody, żyjemy z czegoś innego, a blog to nasza odskocznia, która sprawia nam ogromną przyjemność. Pokazujemy na nim tylko to, co lubimy i śmiało możemy polecić. Oprócz tego zaczynam swoją przygodę książkową. Można już kupić moją debiutancką książkę. Sama nie wierzę, że to mówię. Napisałaś książkę kulinarną? Tak, a dokładniej – cukierniczą. Nie chciałam się powtarzać i wydawać kolejnej książki podobnej do tych, które już zostały napisane. Mamy modę na gotowanie, wszyscy piszą książki z przepisami i rynek wydawniczy jest przepełniony. Początkowo zaproponowano mi napisanie czegoś o charakterze cukierniczym, ale bardziej pod kątem wspominania smaków z dzieciństwa. Oznaczało to dla mnie nic więcej, jak tylko próbę dowiedzenia się czegoś więcej o Magdzie Gessler za pośrednictwem wspomnień jej córki. Nie zgodziłam się na to, ale wymyśliłam coś innego. W związku z tym, że przez jedenaście lat nie jadłam mięsa, bardzo lubię warzywa, owoce i zioła, wpadłam na pomysł stworzenia zielnika. Chcę przewartościować nasze myślenie o ziołach i dlatego stworzyłam książkę o ich wykorzystaniu w cukiernictwie. Jestem tym bardzo podekscytowana. Zawsze chciałam wydać książkę, ale nie sądziłam, że to się stanie tak szybko. Przestałaś już być wegetarianką? Jem mięso, ale niechętnie. Po pierwsze, dlatego że się źle po nim czuję, a po drugie – ze względów etycznych. Byłam wegetarianką, ale przez moją pracę muszę czasem zjeść mięso. Gdy jadę do jakieś restauracji, by sprawdzić poziom przygotowywanych potraw czy ocenić menu, muszę być obiektywna i dostać posiłki w takiej formie, jak goście. I wtedy właśnie zdarza mi się spróbować wołowinę, wieprzowinę, dziczyznę czy drób. Dobrze zrobione mięso może być pyszne i wcale nie mówię, że każdy, kto je chętnie je, jest mordercą. Nigdy nie miałam problemu z gotowaniem mięsnych potraw. Po prostu ich nie próbowałam. Teraz jem tak mało mięsa, jak tylko mogę. Jak reagują na ciebie restauratorzy, do których przyjeżdżasz z pomocą? Boją się ciebie tak jak twojej mamy? Myślę, że nie, bo nie jestem taką osobistością. Nikt chyba nie lubi się wystawiać do oceny, dla każdego to jest mało komfortowe. Zresztą ja też czasami czuję się niezręcznie, bo jestem dwa razy młodsza od szefa kuchni, a muszę mu przekazać swoje uwagi. Jednak umiejętności to jedna sprawa, ale ważny jest też dystans. Widzę po sobie, że trudno mi obiektywnie ocenić potrawy w naszych restauracjach, bo jem je codziennie. Ważne, by ocenił nas ktoś z zewnątrz. Wcale nie chodzi o to, że ten ktoś musi być lepszy i mądrzejszy, ale o to, że nie ma emocjonalnego stosunku do danego miejsca, funkcjonuje w innym świecie i ma świeże spojrzenie. Z tego, co mówisz, to nie leżysz z założonymi rękami, a pieniądze z nieba ci nie spadają. Zupełnie nie. Od dziewiętnastego roku życia, czyli od ośmiu lat, nie biorę pieniędzy od rodziców i sama się utrzymuję. To było moim punktem honoru. Od dziecka widziałam, że od mojej mamy wszyscy ciągną kasę i postanowiłam, że ja tego nie będę robić. Oczywiście, gdy jedziemy razem na wakacje, pozwalam jej kupić mi bilet, ale nigdy nie proszę o pieniądze na życie. Na studiach, mimo że byłam zatrudniona w jednej z naszych knajp jako współwłaściciel, dorabiałam, piekąc torty. Wielu osobom pewnie się wydaje, że twoim głównym zadaniem jest bycie córką Magdy Gessler. Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego wcześniej nie chciałam za bardzo pokazywać się publicznie czy udzielać wywiadów. Obiecałam sobie, że dopiero, gdy będę mogła się czymś pochwalić, to wyjdę z tym do ludzi. Odkąd założyłam bloga, pojawiam się częściej w mediach. Ale i tak odrzucam dziewięćdziesiąt procent propozycji, bo nie mam zamiaru chodzić do programów śniadaniowych i opowiadać przez całe życie o tym, że jestem córką Magdy Gessler. To nie jest mój zawód. Natomiast chętnie mówię o tym, co mnie buduje jako profesjonalistę. Chcę pokazywać się głównie ze strony zawodowej. Mimo że bardzo cierpliwa pani namawiała mnie przez półtora roku do udziału w jednym bardzo popularnym celebryckim programie, odmówiłam. To mogłaby być fajna przygoda, ale nie mówiłaby nic na temat tego, jakim jestem człowiekiem i na czym polega moja praca. Nigdy nie próbowałaś walczyć z tym, że jesteś postrzegana przez pryzmat mamy? Przywykłam do tego, że tak było, jest i pewnie będzie. Trzeba robić swoje i się nie frustrować. Chociaż odkąd pojawili się paparazzi, jest ciężko. Uważam, że to zupełny przypadek, że jedni się rodzą w takiej, a drudzy w innej rodzinie. Nie uważam się z tego powodu za lepszą od innych w jakimkolwiek stopniu. Najważniejsze jest nie to, co nam się przydarza, ale jak na to zareagujemy. Moją jedyną odpowiedzią na ciągłe porównania do mamy jest moja praca. Wierzę, że ona się broni. Aleksandra Kwaśniewska wyznała, że kiedyś posługiwała się innym nazwiskiem, żeby ludzie jej nie rozpoznali. Masz na koncie podobne sytuacje? Przez długi czas przedstawiałam się tylko z imienia. Później ktoś zwrócił mi uwagę, że to nieeleganckie. Zaczęłam więc dodawać nazwisko, ale wymawiałam je najbardziej niewyraźnie, jak tylko mogłam. Miałam na tym punkcie kompleks. Zawsze chciałam być blisko ludzi i bałam się, że przez nazwisko będę inaczej odbierana. Studiowanie socjologii było próbą ucieczki od gastronomii? Wynikało to z mojego społecznikostwa. Rodzice bardzo mi ufali i robiłam wszystko po swojemu. Zdecydowanie zbyt szybko wydoroślałam. Bardzo ważne były dla mnie pewne wzorce moralne. Wydaje mi się, że w życiu młodych ludzi ideologia pełni funkcję prawdy absolutnej. Wszyscy bardzo tego potrzebujemy. Wiemy, że jeśli kiedyś upadnie ten filar, jakim jest dom, to nie zostaniemy z niczym. Jako nastolatka byłam bardzo „zielona”, jeździłam na akcje Green Peace’u, spędzałam wieczory na squotach. Bardzo to lubiłam. Wiedziałam, że chcę studiować w Collegium Civitas. Myślałam o filozofii polityki, ale nie otworzono tego kierunku, więc miałam do wyboru politologię i socjologię. Wybrałam ten drugi kierunek i się w nim zakochałam. Potem chciałaś nawet zostać na uczelni. To prawda. Byłam bardzo mocno zaangażowana w uniwersytet trzeciego wieku. Na ten temat pisałam też pracę dyplomową. Zaczęła mi się marzyć kariera naukowa. Uzależniłam się od samorozwoju i zdobywania wiedzy. Gdybym mogła, zostałabym na uczelni, ale chciałam pomóc rodzicom. Ale w ubiegłym roku spełniło się moje marzenie i prowadziłam jeden wykład o biznesie na mojej uczelni. Podobno bardzo długo wzbraniałaś się przed gotowaniem. Czy się wzbraniałam? Trudno powiedzieć. Zawsze powtarzałam, że wolę być dobrze gotującą żoną niż średnio gotującą kucharką. Nie czułam, że to zawód dla mnie. Byłam przekonana, że wcale nie jest tak, że każdy w mojej rodzinie musi gotować. Kiedy zrozumiałaś, że jednak tak jest? Okazało się, że to, co robię, smakuje innym. To powodowało, że jeszcze bardziej chciało mi się gotować. Pamiętam, że znajomi poprosili mnie, żebym upiekła na składkową Wielkanoc mazurki i serniki. Oczywiście się zgodziłam. Usłyszałam na ich temat komplementy. Później koledzy pytali mnie, czy mogą u mnie zamówić ciasta na święta. Myślałam, że to żarty. Strasznie mnie to speszyło, ale upiekłam im kilka blach. Rozkręciłam się na dobre. Wszystko, co udało mi się zrobić, zanosiłam do zaprzyjaźnionego miejsca – „Chwili” Tytusa Hołydsa. Zaczęłam czuć się w tym naprawdę dobrze. Kolega, który organizował pierwszą edycję Mustache Yard Sale, powiedział mi, że planują strefę gastro. Pomyślałam, że mogłabym się na niej pokazać. Przez trzy dni piekłam ciasta, wydrukowałam naklejki – oczywiście bez nazwiska, zapakowałam wszystko w zwykły papier pakowy i pojechałam do Soho Factory. Ludzie dookoła mieli wielkie stoiska z kilkuosobową załogą, a ja stałam sama przy jednym rozkładanym stoliku. Dziwnie się tam czułam. Okazało się jednak, że wszystko sprzedałam w dwie godziny i zwinęłam moje stanowisko jako pierwsza. Później zaczęłam dostawać mnóstwo telefonów z prośbą o pieczenie ciast do różnych warszawskich kawiarni. Z pewnością dodało mi to wiatru w żagle. Miałaś świadomość tego, że przez rodzinne tradycje i nazwisko będzie ci trudno w tym biznesie? Wiedziałam, że nie mogę zacząć pracować w Polsce, bo z moim nazwiskiem, powinnam wiedzieć wszystko. Ludzie nie dają mi prawa do popełnienia błędu. Przerażało mnie to. Poza tym bałam się tego, że ludzie będą wobec mnie nieszczerzy i będą mnie chwalili, mimo że moje potrawy wcale nie będą smaczne. Postanowiłam, że muszę wyjechać, żeby ktoś, kto nie zna nazwiska Gessler, ocenił moje umiejętności. Spakowałam walizkę, poleciałam do Londynu i zaczęłam pukać od drzwi do drzwi w poszukiwaniu pracy. Drugiego dnia szef kuchni w jednym z hoteli z gwiazdką Michelin zapytał mnie, czy koniecznie chcę być cukiernikiem, bo mogę pracować przy zimnej kuchni. Powiedziałam mu, że zależy mi na cukierni. Zaprosił mnie na dzień próbny i już tam zostałam. Co dał ci ten pobyt? Czego dowiedziałaś się o sobie w Londynie? Zobaczyłam, że to, co robię, jest obiektywnie dobre. Nauczyłam się ufać swojej intuicji. Ale była to też gigantyczna lekcja samotności. Londyn jest bardzo brutalny. Pamiętam, że jak moi rodzice byli razem, to mieszaliśmy w wielkim domu w Łomiankach, miałam pokój z huśtawką. Potem z tatą przeprowadziliśmy się do dwupokojowego mieszkania na Bemowie. Nie przeszkadzało mi to, ale zrozumiałam wtedy, że nie ma niczego gorszego niż przyzwyczajenie się do faktu posiadania pieniędzy. Mój pobyt w Londynie mi o tym przypomniał. Mój szef kuchni kilka lat współpracował z Gordonem Ramseyem i miał dokładnie taki sam styl bycia, jak on. Nieustannie krzyczał, rzucał mięsem i wytwarzał ciężką atmosferę. Znosiłam to wszystko za absolutnie podstawową pensję, bo chciałam się nauczyć. Jednak nie chciałam brać pieniędzy od rodziców, więc pracowałam sześć dni w tygodniu od dziewiątej rano do północy. Chciałam zacząć tam jeszcze jakieś studia, ale wszyscy mi to odradzali. Mówili, że powinnam odpocząć, bo mózg mi wyparuje. Mieli rację. Pracowałam w najdroższym punkcie Londynu. Przy moich zarobkach stać mnie było na opłacenie pokoju, przejazdów metrem i kanapki z serem i ogórkiem, które kupowałam za funta w hipermarkecie. Trochę szkoła życia. Bardzo duża. Londyn uczy pokory. Tam trzeba mieć paskudnie dużo pieniędzy, żeby poczuć się bogatym. To bardzo wymagające miasto. W Nowym Jorku wszystko się kręci wokół sukcesów, a w Londynie – wokół kasy. Przerażało mnie to. Żal mi było tych wszystkich podśpiewujących Włochów i Portugalczyków, którzy dorabiali jako kelnerzy, płakali po kątach i musieli wysyłać pieniądze swoim rodzinom. Co za poświęcenie! Anglicy tego totalnie nie rozumieli i cały czas ich za coś ochrzaniali. Strasznie mnie to bolało. Nie chciałaś tam zostać na stałe? Chyba bym nie wytrzymała. Wyciągnęłam z tego wyjazdu to, co chciałam, sporo się nauczyłam, ale wiedziałam, że mama potrzebuje mnie w Warszawie. Wróciłaś do Polski ze świadomością, że nieważne, co będę mówić ludzie, to ty znasz swoją wartość? Praca w Londynie dała mi dużo siły. W końcu zaczęłam ufać samej sobie. Poza tym byłam w stanie wrócić do Polski i dowodzić tu załogą, która mnie w jakimś stopniu wychowywała. Wiedziałam też, że muszę przejść przez wszystkie szczeble, żeby zmierzyć się z zarządzaniem naszymi restauracjami. Nie ma w gastronomii takiej dziedziny, którą bym się nie zajmowała. Byłam na zmywaku, polewałam piwo, zbierałam szkło z podłogi po imprezach. Mama zarzuca mi czasem nadmiar empatii wobec pracowników, bo z moim podejściem nie da się prowadzić rządów silnej ręki. Ale mi to odpowiada. Odnoszę się do wszystkich z szacunkiem, wiem, co dzieje się w ich prywatnym życiu. To ważne, ponieważ właśnie to tworzy atmosferę. Trudno oddzielić relacje zawodowe od prywatnych, prowadząc restauracje z mamą? Obie mamy tak mało czasu, że głównie mówimy o biznesie. Oczywiście mamy też rozmowy związane z naszym życiem prywatnym. Czasem każda z nas musi się wygadać. Mama bardzo na mnie polega. Pod względem zawodowym odnosimy się do siebie z dużym szacunkiem i zaufaniem, a prywatnie jesteśmy jak przyjaciółki. Często się kłócicie? Nie. Jestem bardzo słaba w kłótniach. Wolę schylić głowę i się nie spierać. Twoja mama wyznała, że sporo się od ciebie nauczyła. Ty od niej też? Oczywiście. Najcenniejsze, co mi dała, to zachłanność na przeżycia. Zarówno jeśli chodzi o podróże, poznawanie nowych ludzi, rozwój, jak i doznania smakowe. Jestem od tego uzależniona. Mogę sobie nie kupić butów, ale na pewno wydam ostatnie oszczędności na podróże. Żyjemy w tak dziwnych czasach i mamy tak zafałszowane poczucie bezpieczeństwa związane z posiadaniem rzeczy, że jeśli warto coś robić, to przeżyć i spróbować jak najwięcej. Tyle, ile doświadczymy, tyle będziemy w stanie dać innym. Ty nauczyłaś mamę korzystać z mediów społecznościowych? Tak. Spędzone dwa lata temu wakacje z Instagramem uznaję za niebyłe. To było coś nieprawdopodobnego. Do dzisiaj hasztagi stanowią dla mamy ogromny problem. Nna Facebooku radzi sobie bardzo dobrze. To prawda. Ale chce wszystko tak szybko zrobić, że nie zwraca uwagi na literówki i pisze po swojemu. Pamiętam, że jak byłyśmy niedawno na wakacjach, to mama zapytała mnie, o co chodzi ze Snapchatem. Od razu jej powiedziałam, że to nie jest dla niej i absolutnie ma się tego nie dotykać. To byłby już koniec świata. (śmiech) Ona traktuje media społecznościowe jako posługę. Jest aktywna, lubi odpowiadać ludziom, kręci ją to. Ciebie show-biznes kręci? Bardzo nie lubię show-biznesu. Nie znoszę relacji, które w nim są. To wszystko jest bardzo nieszczerze. Nie podoba mi się też handlowanie prywatnością. Mam ten minus, że zostałam już postawiona przed faktem dokonanym i wiele kart z mojego życia jest już odkrytych. Muszę się z tym pogodzić, ale dalej sama świadomie wyznaczam granice. Myślę, że nie miałabym nic przeciwko show-biznesowi, gdyby związany był z pracą i merytoryczną wiedzą, a tak nie jest. Denerwują mnie tanie podniety pod tytułem "komuś podwinęła się sukienka", ktoś miał za krótkie szorty, a ktoś inny idzie z reklamówką, w której ma piwo i papier toaletowy. Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi. Nie budujmy wizerunku celebrytów jako nadludzi, bo to jest krzywdzące dla wszystkich – zarówno dla odbiorców, jak i osób, które są na świeczniku. Przecież jeśli doceniamy Beatę Kozidrak, to za śpiewanie, a nie za to, jaki papier toaletowy wybiera. Skupmy się na działalności zawodowej, a nie na jakichś pierdołach. Od czasu do czasu pojawiasz się na czerwonym dywanie. Jak wrażenia z medialnych imprez? Bawi mnie to, co się na nich dzieje. Czasem trochę przeraża. Nie mam presji, żeby na nich z kimś gadać i nie lubię, jak ktoś, kogo nie znam, ma ciśnienie, żeby ze mną porozmawiać. Denerwuje mnie to, że każdy do każdego zwraca się per kochanie lub słoneczko. To określenia zarezerwowane dla bliskich mi osób. Bawi mnie też to, że wszyscy nazywają się przyjaciółmi. Co za świat – sami przyjaciele! Głównie chodzę na takie imprezy, dlatego że doceniam osobę, która za nimi stoi lub – że jestem do tego zobligowana kontraktami. Dlatego nie uśmiechasz się na ściance? Pozowanie na ściance bardzo mnie krępuje. I tak uważam, że zrobiłam duży postęp w tej materii. Staram się być uprzejma dla wszystkich fotoreporterów, ale strasznie mnie to stresuje. Gdy nagle dostaję fleszami po oczach, wyglądam jak sowa. Oczy same mi się otwierają. Wcześniej miałam minę, jakbym chciała wszystkich zabić. Teraz i tak jest już lepiej. (śmiech) Myślisz, że zaczniesz się kiedyś uśmiechać? Teraz jest już półuśmiech. Liczę na to, że wystarczy. Plotki na twój temat bardziej cię denerwują czy śmieszą? Trochę śmieszą, a trochę wydają mi się żałosne. Ale ostatnio są coraz zabawniejsze. Tyle już przeczytałam o swoim ślubie, że mam nadzieję, że zostanę na niego zaproszona. Ale czasem pojawiasz się razem z chłopakiem, więc dajesz trochę pretekst do tego, żeby się o was pisało. Nie chcę zwariować. Jeśli idę na imprezę, której się nie wstydzę, to przychodzę z najbliższą mi osobą. Nie mam zamiaru doprowadzać do sytuacji, kiedy zacznie się wyścig pod tytułem – kto pierwszy sfotografuje Larę Gessler z chłopakiem. Chcę, żeby ludzie wzięli tyle, ile im daję, ale resztę uszanowali i zostawili dla mnie. Zwykle wiem, kto rozsiewa plotki na mój temat. Żal mi ludzi, którzy to czytają i w to wierzą. Poinformujesz media o swoim ślubie? Jeśli już wezmę ślub, to bez obecności mediów, ale nie będę ukrywała, że wychodzę za mąż. Nie chcę wywoływać jakiejś chorej presji. To będzie dla mnie ważna i prywatna ceremonia, a ostatnia rzecz, jaką chciałabym się przejmować, to paparazzi i późniejsze dywagacje na temat mojej sukienki czy fryzury. Tort upieczesz sama? Jak już będę brała ślubu, bo podkreślam, że na razie tego nie planuję, to chciałabym upiec sama lub poprosić o to mojego tatę, który jest cukiernikiem. Jaki smak opisuje ciebie najlepiej? Bo słodka chyba nie jesteś. Nie do końca. Trochę ostra, trochę słodka, trochę gorzka, trochę kwaśna. Najlepiej opisuje mnie smak wszystkich orange bitterów. Czyli w życiu musi być kolorowo? Tak, ale przede wszystkim szczerze. Lepiej mniej niż więcej – tak, żeby mnie to nie przytłoczyło. Lubię wychodzić ze strefy komfortu, ale pamiętam o tym, by mierzyć siły na zamiary. Staram się sięgać troszkę wyżej, niż wydaje mi się, że jestem w stanie. Potem nagle okazuje się, że jest to w zasięgu moich możliwości. Jeszcze w czerwcu byłam przekonana, że nie zdążę napisać książki, a lada dzień jej premiera. To cudowne uczucie, że są rzeczy abstrakcyjne, które wydają się nie do zrobienia, a jednak nam się to udaje. Wysoko sobie stawiasz poprzeczkę? Najwyżej. Moja mam twierdzi, że nie ma dla mnie bardziej surowej osoby niż ja sama. To prawda. Nie rozpieszczam się. Robi to mój chłopak. Lubię, gdy wszystko idzie po mojej myśli. Uwielbiam przyjemności, podróże i czas spędzany ze znajomymi, ale jeśli chodzi o pracę, jestem perfekcjonistką. Zobacz także: Wykształcenie znanych kucharzy. Sprawdź, kim naprawdę są z zawodu Na co dzień oglądamy ich w naszych ulubionych programach kulinarnych. Kucharze telewizyjni - mistrzowie w swoim fachu czy gotujący celebryci? Są charyzmatyczni i mają wielką pasję. Potrafią zrobić prawdziwe kulinarne show. Każdy ma swój pomysł na przyciągnięcie widzów. Niektórzy nie od razu wiedzieli, że gotowanie, to ich wielka miłość i mają do tego talent. Inni od początku podążali w tym kierunku. Jakie wykształcenie mają kucharze, których znamy z ekranów? Zobacz, kto gotuje z wykształcenia, a kto z pasji! 15 Zobacz galerię Materiały prasowe 1/15 Magda Gessler PIOTR BLAWICKI /DDTVN/ EAST NEWS / Materiały prasowe W Pol­sce ko­ja­rzo­na jest z pro­gra­mu "Ku­chen­ne re­wo­lu­cje"oraz "MasterChef". Magda jest świet­ną ku­char­ką, która w go­to­wa­nie wkła­da całe swoje serce, ale z za­wo­du jest ma­lar­ką. W la­tach 60. wraz z ro­dzi­ną za­miesz­ka­ła w Ha­wa­nie, a po kilku la­tach w Ma­dry­cie, gdzie ukoń­czy­ła ma­lar­stwo w Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych. Na swoim fanpage'u na Facebooku Magda Gessler sama o sobie mówi, że: "Nie jestem restauratorem, jestem reżyserem sztuki, w której każdy z gości moich restauracji gra główną rolę...". 2/15 Wojciech Modest Amaro Jan BIELECKI/East News / Materiały prasowe Nie uczył się gotowania w szkole. Uczęszczał do elitarnego technikum elektronicznego w rodzinnym Sosnowcu. Po pierwszym roku studiów politologicznych wyjechał do Londynu, gdzie pracował w dobrej włoskiej restauracji. Amaro - kucharz, który na nowo definiuje polskie dania, pracował w sumie w 26 miejscach. Zamiast serwować schabowego, robi lody borowikowe z garścią poziomek i nutą mchu. Za odważne i mądre podejście do lokalnych składników otrzymał pierwszą w Polsce gwiazdkę Michelin. Jest wizjonerem, właścicielem i szefem kuchni Atelier Amaro, a także mogliśmy oglądać go jako jurora w programie "Top Chef". 3/15 Ewa Wachowicz Damian Klamka/East News / Materiały prasowe Kojarzona jest głównie z tytułem Miss Polonia 1992. Ale Ewa także gotuje na ekranie. W swoim programie "Ewa gotuje" udowadnia, że gotowanie i pieczenie ciast, a także jedzenie jest jej wielką pasją. Po skończeniu Liceum Ogólnokształcącego im. Marcina Kromera w Gorlicach podjęła studia na Wydziale Technologii Żywności Akademii Rolniczej w Krakowie. Studia magisterskie ukończyła z towaroznawstwa/zarządzania jakością na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Ukończyła wiele kursów kulinarnych, u Adama Chrząstowskiego, a także z kuchni tajskiej, włoskiej, francuskiej, amerykańskiej. Ostatnio można było ją oglądać w roli jurora w programie "Top Chef". 4/15 Pascal Brodnicki PIOTR BLAWICKI /DDTVN/ EAST NEWS / Materiały prasowe Francuz, który uwo­dzi Po­la­ków swoją uro­czą nie­za­rad­no­ścią i cha­rak­te­ry­stycz­nym, fran­cu­skim "r". Bar­dzo szyb­ko zdo­był serca pol­skich wi­dzów. Jego pasja do go­to­wa­nia za­czę­ła się już w przed­szko­lu, od na­le­śni­ków. W wieku 12 lat zo­ba­czy­łem, co to praca w cu­kier­ni i zde­cy­do­wa­łem się, że jed­nak będę ku­cha­rzem, nie cu­kier­ni­kiem. W wieku 13 lat zo­sta­łem przy­ję­ty do szko­ły za­wo­do­wej i tam za­czą­łem praw­dzi­we szko­le­nie w kie­run­ku ku­cha­rza - pisze na swo­jej ofi­cjal­nej stro­nie. 14 lat spę­dził w róż­nych kuch­niach z ca­łe­go świa­ta, ale naj­więk­szą szko­łą, jaką prze­żył była praca w re­stau­ra­cji Les Py­re­ne­es, ma­ją­cej dwie gwiazd­ki Mi­che­li­na. Mie­rze­nie li­nij­ką wy­so­ko­ści stoż­ka z fa­sol­ki szpa­ra­go­wej przez mo­je­go szefa, dania lą­du­ją­ce w koszu, kil­ku­dnio­we przy­go­to­wy­wa­nie sosów do dań. Dania opra­co­wa­ne do per­fek­cji pod każ­dym wzglę­dem. To była praw­dzi­wa szko­ła prze­trwa­nia. Pascala znamy z takich programów, jak: "Pascal po prostu gotuj" oraz "Smakuj świat z Pascalem". 5/15 Anna Starmach Wojciech OLSZANKA/East News / Materiały prasowe Uro­dzi­ła się w ar­ty­stycz­nej ro­dzi­nie. Jest córką Te­re­sy i An­drze­ja Star­ma­chów, kra­kow­skich hi­sto­ry­ków i ko­lek­cjo­ne­rów sztu­ki, wła­ści­cie­li Ga­le­rii Star­mach. Stu­dio­wa­ła hi­sto­rię sztu­ki na Uni­wer­sy­te­cie Ja­giel­loń­skim. Ku zaskoczeniu rodziców wyjechała do Francji, gdzie ukoń­czy­ła słyn­ną pa­ry­ską szko­łę ku­char­ską Le Cor­don Bleu. Od­by­ła także staże w re­no­mo­wa­nych re­stau­ra­cjach, m.​in. we fran­cu­skiej La­me­lo­ise, po­sia­da­ją­cej trzy gwiazd­ki w prze­wod­ni­ku Mi­che­li­na, kra­kow­skiej An­co­rze oraz re­stau­ra­cji w Ho­te­lu Sta­rym. Karierę zaczęła od wygrania w konkursie "Gotuj o wszystko", zorganizowanym przez Dzień Dobry TVN. Ania na TVN Style prowadzi też swój autorski program "Pyszne 25". Pasjonatka sztuki gotowania jest również jurorem w programach "MasterChef" oraz "MasterChef Junior" na antenie TVN. 6/15 Aneta i Jan Kuroniowie Są idealnym połączeniem dwóch temperamentów, dwóch płci, dwóch dziedzin kulinariów – gotowania i cukiernictwa. Obydwoje szkolili się w prestiżowej Akademii Kulinarnej Le Cordon Bleu w Londynie – Jan doskonaląc warsztat szefa kuchni, Aneta cukierniczo. Od 4 lat jeżdżą po Polsce z pokazami i warsztatami kulinarnymi, propagując spożycie polskich produktów regionalnych (w tym ryb, warzyw i polskich mięs). Przeprowadzili z sukcesem wiele pokazów, warsztatów i spotkań o charakterze kulinarnym. Ich pokazy to połączenie pasji, solidnej wiedzy, praktyki i miłości, bowiem (jak sami się śmieją) ich duet w sumie wziął się "z miłości – do gotowania". 7/15 Karol Okrasa Artur Zawadzki/REPORTER / Materiały prasowe Od po­cząt­ku jest zwią­za­ny z kuch­nią. Ukoń­czył Tech­ni­kum Ga­stro­no­micz­no-Ho­te­lar­skie im E. Pi­ja­now­skie­go w War­sza­wie. Jest ab­sol­wen­tem Wy­dzia­łu Nauki o Ży­wie­niu Czło­wie­ka i Kon­sump­cji Szko­ły Głów­nej Go­spo­dar­stwa Wiej­skie­go w War­sza­wie. Swoją pro­fe­sjo­nal­ną ka­rie­rę roz­po­czął w Ho­te­lu Jan III So­bie­ski w War­sza­wie. W la­tach 1997-2008 pra­co­wał w Ho­te­lu Bri­stol, gdzie dwa lata był sze­fem kuch­ni. Karol Okra­sa jest jed­nym z za­ło­ży­cie­li Fun­da­cji Klubu Sze­fów Kuch­ni, któ­rej celem jest pro­pa­go­wa­nie kul­tu­ry stołu w Pol­sce oraz poza jej gra­ni­ca­mi. W swoim pierwszym programie "Kuchnia z Okrasą", w zaaranżowanym studio telewizyjnym gotował pyszne i łatwe do odtworzenia w domu potrawy. W kolejnym programie "Smaki czasu z Karolem Okrasą" zapraszał do studia polskie gwiazdy. Od jakiegoś czasu możemy oglądać Karola jako prowadzącego program "Okrasa łamie przepisy". 8/15 Robert Makłowicz, fot. Piotr Tracz/REPORTER Materiały prasowe Z wykształcenia jest historykiem. Może dlatego w programach "Podróżach kulinarnych Roberta Makłowicza" i "Kuchnia ze wszystkich stron świata" pojawiało się sporo historii na temat danego regionu. Podróżowanie i gotowanie jest pasją Roberta Makłowicza, stąd pomysł na takie programy. Odwiedzając najróżniejsze i najbardziej egzotyczne zakątki świata, przedstawiał narodowe specjały danego miejsca. Robert opowiadał o miejscowej kulturze, obyczajach, o tym co warto zobaczyć, gdzie warto pójść. Dodatkowo pokazywał jak przyrządza się tradycyjne wyroby, z których dane miejsce słynie. 9/15 Joseph Seelesto, fot. PIOTR BLAWICKI / EAST NEW Materiały prasowe Urodził się w Botswanie. Pochodzi z rodziny książęcej, wywodzącej się od Sekgomy I, króla Botswany, praprapradziadka Josepha. Absolwent prestiżowego Westminster College. Był jednym z jurorów programu "Top Chef" emitowanego na antenie Polsatu. Gotował dla koronowanych głów oraz takich osobistości, jak król Bill Gates, Michael Jackson. Członek prestiżowego Klubu Szefów Kuchni. 10/15 Gordon Ramsay "Pie­kiel­na kuch­nia Gord­ona Ram­sey'a" to jeden z pro­gra­mów, który wzbu­dza ogrom­ne emo­cje. Gor­don jest kon­tro­wer­syj­ny, cza­sa­mi opry­skli­wy, a swoją szcze­ro­ścią po­tra­fi do­pro­wa­dzić do łez nie­jed­ne­go męż­czy­znę. Ram­say to szkoc­ki szef kuch­ni, re­stau­ra­tor i przede wszyst­kim oso­bo­wość te­le­wi­zyj­na. Wy­cho­wy­wał się w An­glii i wiele wska­zy­wa­ło na to, że zo­sta­nie w przy­szło­ści za­wo­do­wym spor­tow­cem. Przez trzy lata grał w dru­ży­nie Glas­gow Ran­gers, jed­nak gdy skoń­czył osiem­na­ście lat, ze wzglę­du na kon­tu­zję, po­sta­no­wił kon­ty­nu­ować naukę w szko­le o kie­run­ku ho­te­lar­skim. Wkrót­ce potem roz­po­czął ka­rie­rę jako szef kuch­ni. 11/15 Mateusz Gessler, fot. Wojciech OLSZANKA/EAST NEWS Materiały prasowe Z wykształcenia jest kucharzem. Prowadzi trzy restauracje, jest jednym z jurorów show TVN Masterchef Junior. Miał też prowadzić Hell's Kitchen, ale zrezygnował z powodów osobistych. 12/15 Nigella Lawson Bry­tyj­ska au­tor­ka be­st­sel­le­rów o go­to­wa­niu, prze­bo­jem wdar­ła się nie­mal do wszyst­kich na­szych kuch­ni. Jej ku­li­nar­ne pro­gra­my pod­bi­ły już rynki me­dial­ne w całej Eu­ro­pie i Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Ni­gel­la okre­śla­na jest jako naj­sek­sow­niej­sza ku­char­ka. Go­to­wa­nie dla niej to pasja, bo z wy­kształ­ce­nia Ni­gel­la jest dzien­ni­kar­ką. W Pol­sce Ni­gel­la jest znana z pro­gra­mu "Ni­gel­la gry­zie". 13/15 Jamie Oliver - z nim ugotujesz obiad w kwadrans Jest jed­nym z naj­bar­dziej roz­po­zna­wal­nych bry­tyj­skich ku­cha­rzy. Stu­dio­wał w West­min­ster Ca­te­ring Col­le­ge, po­bie­rał prak­ty­ki także we Fran­cji. Pełen en­tu­zja­zmu, po­czu­cia hu­mo­ru i uroku oso­bi­ste­go spra­wia, że ma wielu wi­dzów. Jako ku­charz pre­fe­ru­je świe­żą i eko­lo­gicz­ną kuch­nię. W Lon­dy­nie pro­wa­dzi kru­cja­tę prze­ciw kar­mie­niu dzie­ci fast fo­oda­mi. Po­pu­lar­no­ści przy­spo­rzy­ły mu licz­ne pro­gra­my o te­ma­ty­ce ku­li­nar­nej, które pro­wa­dził. Jego pseu­do­nim to The Naked Chef (nagi szef). Książki z przepisami z jego programów od razu stają się bestsellerami. Do tej pory mogliśmy oglądać Jamiego Olivera w takich programach, jak: "Nagi szef", "Przekręty Jamiego Olivera", czy "Restauracja Jamiego". 14/15 Michel Moran: czasem najzwyczajniej mam ochotę na coś fastfoodowego Znany z programów "MasterChef" i "MasterChef Junior". Michel Moran już w wieku 14 lat poczuł zamiłowanie do kuchni. Jego historia z nauką zaczęła się w paryskiej szkole hotelarstwa Jean Doruant, następnie odbywał praktyki zawodowe w Le Jardin oznaczonej dwoma gwiazdkami w przewodniku Michelin. Dziś Moran to jeden z najsłynniejszych w naszym kraju kucharzy, który posiada swoją restaurację przy Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. 15/15 Grzegorz Łapanowski: w mojej pracy szukam ludzi, którzy są dla mnie inspiracją Ukończył studia na kierunku Nauk Politycznych, Socjologii oraz Bezpieczeństwa Żywności. Jak sam twierdzi, jest to niecodzienna kombinacja, ale dobrze pokazuje jego stosunek do jedzenia. Data utworzenia: 19 czerwca 2020 06:14 To również Cię zainteresuje Coś we mnie pękło. Narastało, narastało i pękło po wizycie w jednej z rynkowych restauracji. Podejścia były w sumie trzy, za pierwszy razem z lekkimi problemami, ale takimi z rodzaju – do przeżycia, natomiast dwa i trzy to kwintesencja nieporadności. I o tej nieporadności obsługi, kelnerów będzie dzisiaj, bo można się pomylić raz, można drugi, ale nie można udawać, że te pomyłki wynikają z przypadku. Nie, nie, nie, sorry. W 99% przypadków takie wpadki wynikają z braku umiejętności, zasad, chęci doskonalenia się, a każdy kto w restauracjach pracował, pracuje lub w nich bywa wie, że zła obsługa potrafi zepsuć radość nawet z najlepszego jedzenia. Jakie są więc największe grzeszki kelnerów moim zdaniem? Podejdę. A może nie. Sytuacja: przychodzę do niespecjalnie obleganej restauracji przy Rynku. Pusty ogródek, więc siadam. Czekam, i czekam, i czekam, aż w końcu już chcę odchodzić, bo ile można. Nagle biegnie panienka i woła: już jestem, nie zauważyłam, że Pan siedzi, już zaraz podaję kartę. Bo oczywiście nie można było karty wziąć wcześniej, a ruch jest taki, że oczywiście nie ogarnia tych wszystkich pustych stolików. Na koniec proszę o rachunek i znowu czekam. Płacę kartą, mówię, więc oczywiście dostaję sam rachunek i musimy czekać aż pani znowu zrobi kilometry po terminal. Jeśli już decydujecie się na ogródek przed restauracją, to proszę, zatrudnijcie ludzi, którzy skumają, że przy tych zewnętrznych stolikach też ktoś czasami siada. Nie znam menu, i co mi zrobicie?! Jaki macie dzisiaj lunch? Yyy, eeee, aaaa, zaraz pójdę zapytać na kuchnię… Co Pani zaproponuje? Yyyyy, eeeee, to znaczy ja jestem pierwszy dzień w pracy i jeszcze nie znam karty. To jest patologia, zakała i poniekąd pochodna podejścia do pracy w gastronomii najmłodszego pokolenia. Po co mi się uczyć, może za dwa dni będę pracować na infolinii… Brak jakiegokolwiek poczucia wstydu i odpowiedzialności, chęci rozwoju i nauki. Przykre to, a zarazem wystawiające fatalną laurkę właścicielom takiej restauracji, bo to jednak w ich gestii leży zatrudnienie i przeszkolenie tych osób. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężko jest niektórych nauczyć. Ja to za szparagami nie przepadam. Może weźmie Pan co innego? Szef Kuchni ogarnia nową kartę, lunch czy sezonową wkładkę do menu, żeby zaskoczyć i zadowolić swoich gości. Manager puszcza info w mediach i soszal medjach, że oto właśnie pojawia się super sezonowe danie, więc warto wpaść. No więc idę, siadam i pytam: smaczne te szparagi? Ja nie jadam szparagów, polecam kurczaka, bo mamy dobrego… Amen. Płać szybko i znikaj dresiarzu Tak już mam, że większą część tygodnia spędzam w dresie. Czy to ze względów zawodowych, czy po prostu z wygody, ale nigdy nie traktowałem tego na zasadzie bycia gorszym. Po prostu lubię czuć się luźno, a nie uważam, że nietaktem jest pójście do osiedlowego bistro w takim właśnie ubraniu. Gorzej jednak, że niektórzy takiego jegomościa w dresie traktują z góry, a nic nie irytuje mnie tak bardzo, jak ocenianie kogoś po wyglądzie. Problem jednak w tym, że zazwyczaj ten dresiarz nie dość, że zapłaci większy rachunek, to jeszcze zostawiłby większego tipa od managera wielkiej korporacji w pięknie skrojonym garniturze. Kur…, już wchodzą Ósma rano, zjawiam się co do minuty na otwarcie śniadaniowni, żeby ogarnąć poranny posiłek przed pracą, a tu na dzień dobry widzę minę kelnera a’la srający kot, mówiącą jedno – już wchodzą frajerzy. Pewnie spać nie mogą, a my musimy zapier… Krew się we mnie gotuje, zwłaszcza kiedy pomyślę sobie, że każdorazowo wchodząc np. do takiego w kontakcie o widzę uśmiechnięte od ucha do ucha dziewczyny, które muszą zapewne od przynajmniej godziny robić produkcję na cały dzień. Nie chcesz, żebym do Ciebie przychodził? Nie obawiaj się, już więcej nie przyjdę z tak nastawioną obsługą. Notes? Po co mi notes. Podchodzi pewnym krokiem, widać, że kelnerska szycha w swojej knajpie. Zaczyna przyjmować zamówienie, a my szukamy wzrokiem gdzie też ma notesik. Nie ma, bo ma wielki łeb i wszystko spamięta. Dwie przystawki, trzy dania główne, kawa z mlekiem, herbata, piwo, wino i dwa desery. Aha, jeszcze danie dla dziecka. Z grzeczności i troski pytamy, czy spamięta. Jasne, bez problemu, nie pracuje przecież pierwszy dzień. No i bach, wraca za sześć minut – przepraszam, czy pani zamawiała ravioli? Nie, spaghetti. Pan miał tatara i steka? Nie, hummus i dorsza. Brak minimalnej wiedzy kulinarnej i poczucia humoru Zamawiasz tatar, smutny kelner przynosi po kilku minutach, a ty dla żartu zagadujesz: a dlaczego jest surowy? Yyyy, eee, już zanoszę go do podgrzania… I już wiesz, że źle trafiłeś. To oczywiście skrajna sytuacja i nie każdego taki żart musi rozbawić. Użyłem pewnej hiperboli, aby zaznaczyć jak często zdarza się, ze kelner okazuje się człowiekiem absolutnie wyzbytym daru żartowania, rozmowy z klientem, umiejętności znalezienia wspólnego tematu, co niejednokrotnie stanowi większą wartość od samego jedzenia. Smakowało Panu? Nie. Aha, rozumiem. Wiem, że większość Polaków w dalszym ciągu ma pewne opory przed zgłoszeniem obsłudze, że na talerzu coś nie grało albo danie zwyczajnie nie smakowało. Powoli jednak się to zmienia, stajemy się coraz bardziej śmiali i wtedy pojawia się kelner. Czy wszystko Państwu smakowało? Niespecjalnie, to i to było przesmażone, a to niedogotowane. Aha, dziękuję. Aha, dziękuję, naprawdę? Zero refleksji, zero informacji zwrotnej dla Szefa Kuchni, zero propozycji zmian? Właśnie tak, niestety… Co Was najbardziej irytuje w zachowaniach kelnerów? Tell us how can we improve this post? Komentarze komentarze